Pracownicy socjalni nie za biurkiem, a w terenie. Gmina Daleszyce bierze udział w projekcie ministerialnym, który usprawnia pracę w Miejsko-Gminnych Ośrodkach Pomocy Społecznej.
Pracownicy Miejsko-Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Daleszycach – zawsze w gotowości. Codziennie odwiedzają najbardziej potrzebujących mieszkańców gminy. A takie wizyty potrafią trwać długo. Jedna wizyta to od 40 do 60 minut podkreślają pracownicy socjalni. I takich wywiadów dziennie na jednego pracownika socjalnego przypada kilka. A potem trzeba wrócić do ośrodka i wykonywać normalną – papierkową robotę. To połączenie było największym problemem – mówi Mariola Klikowicz-Kołbuc z daleszyckiego ośrodka. To jednak już przeszłość, bo obie funkcje rozdzielono. – Pracownicy socjalni mają możliwość dogłębniej zająć się problemami ludzi, poznać genezę tych problemów, a co w konsekwencji idzie za tym pomóc rozwiązać te problemy w sposób bardziej efektywny – mówi Mariola Klikowicz-Kołbuc, Miejsko-Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej w Daleszycach.
Każda minuta, czy godzina w tym zawodzie jest na wagę złota. A pracy biurowej jest sporo. – Pisma, które dzisiaj przyszły do nas, do pomocy społecznej, wszystkie otwieram, wpisuję w dziennik korespondencji – mówi Edyta Bujak, MGOPS i dodaje – To jest duże odciążenie dla pracowników socjalnych, ponieważ prace biurowe i prace w terenie ciężko jest pogodzić.
W ramach ministerialnego projektu powstało specjalne pomieszczenie, tzw. pokój pierwszego kontaktu. – Jest taki stolik, raczej taka atmosfera domowa, gdzie możemy z mieszkańcami spokojnie porozmawiać o tych problemach i potem pokierować te osoby, co mają robić i w jaki sposób możemy im pomóc – mówi Dariusz Meresiński, burmistrz Daleszyc. – Ludzie ciągle mówią, że to jest opieka społeczna, a to jest proszę państwa pomoc społeczna, która ma pomóc osobie, czyli ją wesprzeć w życiu, wtedy kiedy rodzina, czy też osoba samotna ma swoje problemy – dodaje Renata Segiecińska, kierownik Miejsko–Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Daleszycach.
Daleszyce dostały na projekt blisko 200 tysięcy złotych unijnego dofinansowania. W Świętokrzyskiem udział w nim bierze jeszcze tylko Pińczów.
Źródło: kielce.tvp.pl